sobota, 19 listopada 2016
Prolog
Błoga cisza objęła władzę nad lasem kilka kilometrów od Zwierzogrodu. Jedyne co miało prawo wydawać z siebie jakikolwiek dźwięk to krople rosy spływające powoli po liściach drzew po czym zaraz potem leciały w dól i rozbryzgiwały się we wszystkie strony równo z kontaktem z twardym podłożem. Gwiazdy migotały na bezchmurnym nocnym niebie jakby razem z księżycem odpijającym światło słoneczne chcieli dać mrocznej nocy nowe znaczenie. Krople rosy lśniły w świetle zesłanym z nocnego nieba a do tego wszystkiego korony drzew zaczęły tańczyć z wiatrem.
Błogość jednak nie trwała wiecznie a nagle przez cały las przeszedł przeraźliwy krzyk. Był on na tyle głośny i gwałtowny, że ciarki przeszły by nie jednego, kto miał by okazję to usłyszeć.
Nieopodal stała stara drewniana chata. Nie była to willa ze snów, okna popękane a na dachu dziury przez co deszcz nie miał najmniejszego problemu z dostaniem się do środka.
-Nie piszcz.- odezwał się nagle jakiś męski głos.
-Jak długo zamierzasz mnie tu więzić?- przerwał mu szloch innej osoby.
-Dowiesz się. W swoim czasie. A teraz powiedz mi wszystko co wiesz.- przyjął poważny ton i spojrzał na związaną ofiarę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Miło znaleźć polskie ff o Zwierzorodzie. Myślę, że będę czytać ;) Biorę się za kolejne części
OdpowiedzUsuń