Niedziela
Godzina 14:14
Lis był już w szpitalu stał przed wejściem do pokoju w którym leżała poszkodowana.
Przez chwilę się zawahał, ale gdy już miał tam wejść z pokoju wyszedł lekarz.
-Dzień dobry. Jak z nią?- zapytał niepewnie Nick
-Przepraszam, ale kim pan jest?- zaczął dopytywać lekarz
-Jej partnerem z policji, oraz przyjacielem- zaczął się tłumaczyć
-Nie jest za ciekawie, ma połamaną lewą rękę i mocne wstrząśnienie mózgu- zaczął czytać wyniki badania. -Ponadto jest w śpiączce farmakologicznej. Nie wiemy kiedy się wybudzi, proces ten może trwać miesiące a nawet lata. Jest też szansa, niewielka, ale jednak, że pacjentka już nigdy się nie wybudzi.- Dodał powolnym krokiem oddalając się w stronę innego pokoju.
Na te słowa lis zamarł i stał jak wryty. Nie miał siły nawet myśleć, ale w końcu po cichu wszedł do pokoju przyjaciółki. Leżała podpięta do maski tlenowej, oraz wielu kroplówek.
Podszedł do jej łóżka i przysiadł przy niej
-Karotka.. to moja wina, gdybym go w tedy powstrzymał może by do tego nie doszło. To ja tu powinienem leżeć, nie ty!- zaczął mówić sam do siebie jakby myślał, że Judy go usłyszy.
Po długim czuwaniu udał się do wyjścia, gdyż była już 16: 18.
Otworzył drzwi i wyszedł, aby wrócić do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz